Bardzo często to, co niezrozumiałe, przeraża, odpycha i budzi w nas niechęć. Otwieramy Stary Testament – najczęściej jego tłumaczenie, które znajduje się w naszych Bibliach „codziennego użytku” – i staramy się czytać. Może być trudno, może przyjść zniechęcenie i znudzenie, ale to jeszcze nie jest najgorsze. To naturalny odruch w spotkaniu z czymś niezrozumiałym. Najgorsze jest to, że bardzo często to, czego nie rozumiemy, staramy się wytłumaczyć sobie po swojemu, nie dociekając, jak jest naprawdę. A ponieważ to coś innego niż dobrze nam znana rzeczywistość, z reguły „obce” tłumaczymy w sposób negatywny. Już u samego początku Starego Testamentu natkniemy się na wiele praw i reguł, które nas zdziwią. Możemy starać się je zrozumieć tak, jak rozumieli je pierwsi odbiorcy, albo uciec w nasze dwudziestopierwszowieczne, europejskie, obrośnięte schematami rozumowanie.
Czystość – trudna sprawa
Tak się ma sprawa z pojęciem czystości rytualnej, o której przeczytamy już w pierwszych księgach Biblii. Spotykamy się tam z wieloma związanymi z nią regułami, z nakazami życia codziennego podporządkowanymi zachowaniu czystości. Motyw ten pojawiać się będzie przez cały Stary Testament, ale znajdziemy go także w Nowym. Kto z nas nie westchnął ciężko, czytając opisy dotyczące rytualnych obmyć, separacji od środowiska innych ludzi czy obowiązku spożywania określonych pokarmów? Nie jednemu z nas przemknęło przez głowę stwierdzenie: „Jak można sobie tak utrudniać codzienność?! Też coś, co za bzdury! I co jeszcze?”.
Czytamy o wezwaniu do zachowania czystości i od razu nasze skojarzenia biegną w jedną z dwóch stron: albo odnosimy tę czystość do pewnych reguł moralnych dotyczących seksualności, albo nasze myśli podążają w stronę przesadnego legalizmu – jak u faryzeuszów z Ewangelii. Tymczasem może się okazać, że mijamy się z niezwykle ważnym przesłaniem Biblii, które Bóg ukrył dla nas w tekście Starego i Nowego Testamentu. To, że na pierwszy rzut oka jest ono dla nas niezrozumiałe, w żadnym wypadku nie zwalnia nas z odkrywania go. Pewien Żyd powiedział mi kiedyś: „Jeśli coś w Biblii wydaje ci się błahe lub niejasne, czegoś nie rozumiesz, to pierwsza wskazówka, że tam właśnie może być ukryty skarb”. Również w rytualnej czystości, tak często przez nas spłycanej i pomijanej w szukaniu Bożej mądrości, kryje się głębokie przesłanie skierowane dla nas, chrześcijan XXI wieku.
Otarcie się o śmierć
Czystości przeciwstawia się nieczystość, zarówno w Biblii, jak i w potocznym rozumowaniu. Te dwie rzeczywistości są swoim zaprzeczeniem. Intuicyjnie nieczystość wiążemy z grzechem, a czystość z bezgrzesznością. Grzech staje się tu dla nas punktem odniesienia. Jest on w centrum orzekania o czystości lub jej braku. Tymczasem biblijna refleksja nad tym tematem przesuwa akcenty i pozwala spojrzeć z innej perspektywy na to zagadnienie. Owszem, jest ono łączone z grzechem pierwszych rodziców popełnionym w ogrodzie Eden, a jednak podkreśla się tu raczej jego konsekwencje niż sam uczynek. Jak wiemy, grzech Adama i Ewy sprowadził na ludzkość śmierć i to właśnie o nią tu chodzi. Zetknięcie z nią sprawia, że człowiek staje się nieczysty, wysuwa się ze sfery życia.
Kiedy poddamy analizie fragmenty biblijne mówiące o sposobach, w jakie człowiek może zaciągnąć na siebie nieczystość, wszystkie one będą miały jako swój fundament śmierć lub po prostu brak życia. Nieczysty stawał się ten, kto miał kontakt ze zmarłym, kto pozostawał z nim w jednym domu, dotykał zmarłego, ale i odprowadzał na miejsce pochówku. Nieczysty był również ten, kto spożył padlinę. Człowiek chory w sposób przewlekły, którego ciało „rozkładało się” za życia, a więc cierpiący na choroby skórne, w tym trąd, lub taki, którego ciało wydzielało w sposób niekontrolowany płyny ustrojowe, pozostawał również w sferze nieczystości (por. Kpł 15,1nn). Procesy fizjologiczne związane z jego chorobą nasuwały proste skojarzenia z rozkładem martwego ciała.
Tu kontakt ze śmiercią wydaje się oczywisty i nie wymaga większego tłumaczenia. Są jednak inne zasady mówiące o zaciąganiu nieczystości, które mogą nam się wydawać oddalone od śmierci i umierania. Kobieta w czasie miesiączki, a także w momencie porodu i w czasie połogu pozostawała również nieczysta (por. Kpł 12,1-5). Nieczystość zaciągał na siebie również mężczyzna, u którego doszło do wytrysku nasienia w sytuacji poza stosunkiem seksualnym (por. Kpł 15,16nn). Możemy zadać sobie pytanie: gdzie w powyższych sytuacjach stykamy się ze śmiercią? Przecież raczej, w naszym myśleniu, jest na odwrót: zdrowa kobieta miesiączkuje, rodzi, a więc daje życie. Męska zdolność do erekcji również nie przywodzi na myśl śmierci. A jednak ludzie Biblii patrzyli na owe sytuacje w inny sposób. Kobieta miesiączkująca czy w połogu to kobieta, która nie może dać życia – chwilowo, a jednak w jakiś sposób ocierająca się o śmierć, którą symbolizuje upływ krwi. Również wytrysk nasienia, które nie ma szansy na to, by sprawić poczęcie się nowego życia, jest swego rodzaju udziałem w śmierci.
Wracając do skojarzeń, jakie mamy z zagadnieniem czystości, należałoby w tym miejscu zapytać, czy zaciągnięcie na siebie nieczystości ludzie Biblii utożsamiali z grzechem? Czy więc grzebanie zmarłych, chorowanie, miesiączkowanie jest postrzegane jako nieprzestrzeganie prawa? Absolutnie nie. Dla Żyda stan nieczystości nie jest stanem zła. Nie można porównać tego z katolickim stanem trwania w grzechu ciężkim. Nieczystość, która zazwyczaj określona jest jakimś konkretnym czasem i kończy się rytuałem zmycia jej z siebie, nie jest postrzegana w negatywny sposób. To czas dany człowiekowi na refleksję nad darem życia. Czas, w którym człowiek oddzielony od społeczności, w jakiej na co dzień funkcjonuje, może zastanowić się nad sobą, swoimi relacjami, swoją więzią z Bogiem, który jest prawdziwie żyjącym. Status nieczystego ma także swoje pragmatyczne funkcje społeczne – o tym powiemy później.
Zanurzyć się w Bogu
Ponowne przywrócenie do sfery czystości odbywało się za pomocą rytuału określonego dla danego przypadku przez Prawo. Na ogół było to obmycie, którego miał dokonać pozostający w stanie nieczystości (por. Lb 19,17). W tym celu korzystano, i nadal się korzysta, ze specjalnych łaźni – mykw (hebr. mikwa – „zbiornik wody”) lub naturalnych zbiorników wodnych jak rzeka czy jezioro. Woda, w myśl poleceń zawartych w Pięcioksięgu, ma moc zmycia z człowieka nieczystości, którą na siebie zaciągnął. Nie chodzi tu o jakiś dostrzegalny okiem ludzkim brud, który do niego przylgnął, ale raczej o śmierć, która o niego się otarła. W tradycji żydowskiej bywa podkreślana symbolika wody jako tej, która daje życie, a więc jest szczególnie bliska Bogu. Można spotkać się z tłumaczeniem, iż woda w mykwie ma symbolizować rzekę życia wypływającą z raju[1]. Tylko Bóg może oczyścić, czyli z powrotem wprowadzić do pełni życia. Izraelita, odbywając rytualną kąpiel, tak naprawdę zanurza się w Bogu, który jest źródłem życia. Obmycie ma podnieść człowieka duchowo i psychicznie. Obfitość wody potrzebnej do zanurzenia jest w środowisku biblijnym kojarzona z bogactwem i luksusem. Kąpiąc się w mykwie, Żyd zanurza się w Bogu, który jest obfitością wszelkiego dobra.
Na tej podstawie możemy więc stwierdzić, iż czystość w biblijnym rozumieniu jest nie tyle moralną doskonałością, ile stałym kontaktem ze źródłem życia, a więc z Bogiem. Jest pielęgnowaniem w sobie daru, jaki otrzymaliśmy przy stworzeniu. Życie pełnią życia! Czerpanie go garściami z jego źródła, a więc i Boga. To On jest czysty, bo nie ma w Nim ani cienia śmierci! Tylko On – ja mogę jedynie zanurzyć się w Nim i korzystać z Jego czystości. Nie kładzie się więc tu akcentu na swoją doskonałość, swoje starania czy też własną dyscyplinę i zasługi, a na źródło życia, które bije w Najwyższym. Nieczystość nie jest też tragedią, jeśli się wie, że jej czas jest określony, dany jako szansa na pochylenie się nad zagadnieniem życia i śmierci. Może ona być przecież zdjęta z człowieka po zanurzeniu się w wodach mykwy. Bóg chce z powrotem napełnić życiem tego, kto otarł się o śmierć. W miejscu tym warto zwrócić uwagę na źródłosłów hebrajskiego słowa mikwa. Jest on taki sam jak w słowie tikwa, a więc nadzieja! Obmycie, które nakazuje prawo, jest bliskie nadziei, rodzi nadzieję, staje się jej wypełnieniem. Kiedy pozostaję nieczysty, rozmyślam o śmierci, która o mnie się otarła, ale też mam nadzieję na życie. Wody mykwy rodzą na nowo! Tak będzie na to patrzyła żydowska tradycja.
Zwykła codzienność
Oczywiście nie oznacza to, że wszyscy biblijni bohaterowie i ich następcy żyją na co dzień tą świadomością i starają się jej podporządkować życie. Prorocy będą upominać lud Izraela nie tylko dlatego, że zatracił on różnice między tym, co czyste, a tym, co nieczyste, ale że skierował się on w stronę zbytniego rytualizmu – zapomniał, po co Pan nakazał oddzielić czyste od nieczystego, po co wskazał na mykwę jako środek przywrócenia czystości.
Zanim jednak skarcimy faryzeuszów znanych nam z ewangelicznych opowieści (por. Mk 7,1-4) za zagubienie prawdziwego sensu Bożych nakazów, warto samemu zrobić rachunek sumienia, czy aby na przykład nasza chrześcijańska codzienność i uczestnictwo w liturgii nie stały się dla nas tradycją i rutyną…
Boże nakazy pełne duchowej mądrości i teologicznej głębi miały jeszcze inny wymiar: codziennego pragmatyzmu. Kiedy analizujemy zasady dotyczące śmierci, pogrzebu, kontaktu z ciałem zmarłego, a także zasady separacji chorych, nie możemy nie zauważyć, że dzięki nim lud Izraela ogranicza swój kontakt z potencjalnym źródłem zarażenia. Nakazy dotyczące spożywania określonych produktów i ich łączenia łatwo można uzasadnić, dostrzegając specyficzne czynniki klimatyczne Ziemi Świętej czy też zwracając uwagę na współczesną wiedzę na temat wartości odżywczych danych produktów.
Popularnie postrzegane jako dyskryminacyjne przepisy dotyczące kobiety w czasie miesiączki, a także połogu przy głębszej analizie przestają takie być. Można w nich dostrzec nawet szczególną troskę o kobietę. W myśl owych przepisów była ona zwolniona z obowiązków domowych w czasie menstruacji, także przez kilka dni po jej zakończeniu, jak i po porodzie. Naród Wybrany możemy więc śmiało określić jako pierwszy, który wprowadził i przestrzegał urlopu macierzyńskiego (por. Kpł 12,1-5).
Logiczne, rozumowe wytłumaczenie przepisów o czystości rytualnej wcale nie znosi ich głębokiej duchowej głębi. Pokazuje nam jedynie, jak mądre jest boskie prawo – potrafi połączyć to, co doświadczalne, obserwowalne ludzkim okiem, wypływające z ludzkiej natury, z tym, co duchowe i przekraczające granice naszego poznania. Czystość, o której tak często wspomina tekst Pisma Świętego, to zdecydowanie coś więcej niż oddalenie od grzechu, doskonałość moralna. Czystość to Życie, a życiem jest sam Bóg. Ilekroć czujemy się nieczyści, sponiewierani przez grzech, warto zaczerpnąć z tego biblijnego rozumienia czystości. Skupić się na Tym, który jako jedyny jest naprawdę czysty, i u Niego szukać oczyszczenia. Jak pielęgnować cnotę czystości: skupić się na Życiu! Celebrować je jako coś niezwykle cennego, coś z istoty Bożej, co jest naszym udziałem. Biblia tak uczy nas widzieć czystość.
[1] Por. A. Kaplan, Waters of Eden: Mystery of the Mikvah, New York 1983; I. Rapoport, Mykwa i rytualna czystość. Co to jest?