„Stary” i „nowy” ojciec

Rzecz o zmianie współczesnych modeli
Życie Duchowe • WIOSNA 82/2015
Dział • Temat numeru
(fot. Giuseppe Milo / Flickr.com / CC BY 2.0)

Kilkanaście lat temu w pięknym tekście o ojcostwie Jan Kłys pisał: „Ojcem się jest albo nie. Jeśli się jest, wówczas całe życie jest tym ojcostwem przesiąknięte. Nie przestaje się być ojcem nawet dzieci już usamodzielnionych. Ojcostwo to relacja osobowa, głęboka, istotna, wchodząca niejako w naturę człowieka, decydująca o jego tożsamości”1. Można mówić o ojcostwie biologicznym, prawnym, duchowym, społecznym oraz faktycznie realizowanym.

Ojciec i dziecko to niezwykła relacja, inna niż matki i dziecka. Ojciec jest kimś z zewnątrz. To współkreator nienoszący dziecka w swoim ciele jak kobieta dość wcześnie poinformowana przez naturę o ciąży. Jest z zewnątrz, a musi wniknąć do wnętrza rodziny. W każdej epoce stawia się mu odmienne wymagania, tworzy nowe koncepcje, wizje, jaki ojciec jest dziecku potrzebny. I każdy czas taki model kreuje. Może to być konstrukt teoretyczny albo obyczaj, codzienna praktyka odpowiadająca na zapotrzebowanie społeczne.

Ojciec bardziej niż matka jest rodzicem społecznym. Jego rodzicielstwo wynika z osobistej decyzji, wyboru. Bywało tak już wcześniej, w starożytnym Rzymie, że mężczyzna musiał unieść dziecko z ziemi, by oznajmić światu, że je przyjmuje. Podnosząc je, informował również otoczenie, że stał się ojcem. To przyjęcie było formą gestu przygarnięcia. Mężczyzna miał wybór między uznaniem dziecka a jego odrzuceniem. Ojcowski gest dawał dziecku życie, przejście obok noworodka mogło skazać go na śmierć lub niepewny los. Metaforycznie ojcostwo można zdefiniować jako formę podniesienia dziecka i akceptacji go, które dają życie i szanse na rozwój.

„Stary” ojciec: wszystko wiedział

Bogdan Walczak, ukazując ojca w kontekście językowym, mówi, że w samym terminie „ojciec” w języku polskim zakodowany jest niejako wizerunek „dawcy życia, troskliwego i kochającego opiekuna, mądrego i doświadczonego”2. To w jego gestii leżało wiedzieć lepiej od dziecka, na czym polegało jego dobro oraz w jaki sposób skutecznie oddziaływać wychowawczo. To w jego kompetencji było uciekanie się do surowości i kar, z założeniem jednak, że czyni się to zawsze dla dobra dzieci. To jemu właśnie ze strony dzieci należało się posłuszeństwo, wzajemna miłość i opieka w starości3. W zasadzie przysługiwało mu to wszystko nawet, gdy był ojcem wyrodnym. Na straży stało bowiem przykazanie „Czcij ojca swego…”.

Ojciec przeszłości z przymiotnikiem „stary” może być rozumiany jako patriarchalny model charakterystyczny dla epoki zwanej preindustrialną oraz industrialną. Jego ojcostwo w znaczeniu pełnienia roli znamionował autorytet wzmocniony stanowiskiem Kościoła, mocna, w zasadzie niepodważalna pozycja samego mężczyzny, niejako „korony stworzenia”, prawodawcy domowego, żywiciela i głównego opiekuna całej wspólnoty rodzinnej. Mężczyzna wiedział, w jaki sposób pełnić rolę ojca. Uczył się, doświadczając na sobie ojcowania swojego bezpośredniego przodka.

Realizacja ojcostwa nie wydawała się trudna. Wystarczyło obserwować i stosować w życiu ten sam model socjalizacyjny, tę samą „kalkę wychowawczą”, ten sam wzór. Samo naśladowanie stanowiło niemalże gwarancję skuteczności. Zmiany pomiędzy jednym a kolejnym pokoleniem były niewielkie, świat wartości tożsamy. Starsi edukowali młodszych, ci ostatni przyjmowali z otwartością wiedzę ze źródeł pokolenia życiowo bardziej doświadczonego.

Ojciec nie był, bo nie musiał być, emocjonalnie blisko z dziećmi związany. Nie próbował tego, bo w ogóle nie dysponowano wiedzą o tym, że może być, i nie było takiej praktyki społecznej. To nie było elementem jego roli. Zaspokajał głównie potrzeby materialne, wpływał na edukację i naukę zawodu dzieci, dyscyplinował i wprowadzał je w świat pozadomowy. Bezpośrednia troska o dziecko, opieka, karmienie, cała ta wcale niemała reszta leżała w gestii matki. W zasadzie wszystko było w jej dyspozycji poza decyzjami. Wpływ ojca i jego znaczenie nie malały nawet w odniesieniu do dorosłych dzieci. Ojciec decydował o wyborze ich współmałżonków oraz o materialnym dziedzictwie całej wspólnoty rodzinnej.

Warto jednak nadmienić, że doświadczenia mężczyzn w Polsce mają i w tym zakresie charakter dość szczególny. Otóż nasi męscy przodkowie, w przeciwieństwie do ojców zwłaszcza z krajów ościennych, nie byli nigdy przedstawicielami władzy państwowej, a więc nie korzystali z jej autorytetu, a swoją relację z bliskimi budowali w większym stopniu poprzez funkcję ekspresyjną, więź oraz bezpośredni kontakt.

Ojciec w procesie wielkiej zmiany: musiał na nowo się uczyć

Zmiana pozycji ojca i modelu jego ojcostwa nie przyszła nagle. Po stabilnym dla ojcostwa średniowieczu następuje stopniowy upadek ojcowskiego autorytetu. Wpływ na to miały mordy na królach – ojcach narodu, rewolucje, zwłaszcza francuska, wprowadzanie przepisów antyojcowskich. Uprzemysłowienie „wyprowadziło” ojca z przestrzeni domu, a praca kobiet pozbawiła go pozycji jedynego żywiciela rodziny4. Duże migracje oderwały młode pokolenie od bliskości terytorialnej oraz zniwelowały wpływ tradycji, w tym także dalej osłabiały pozycję ojca jako decydującego o najważniejszych sprawach dorosłych już dzieci. W XX wieku gromko wybrzmiały hasła mówiące o braku ojca, wskazujące zarówno na fakt jego nieobecności, jak i stanowiące okazję do ataku na ojca jako tego, który sam był winny tej nieobecności5.

Zmiany kulturowe ograniczyły autorytet ojca i w większym stopniu, niż to się działo w odniesieniu do matki, zmusiły go do poszukiwania nowych, innych niż dotychczas form funkcjonowania. Stare wzorce nie przystawały do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości, a wskazówki odnoszące się do współcześnie realizowanego ojcostwa były niejasne i niejednoznaczne.

Zwłaszcza na przestrzeni kilku ostatnich pokoleń zmiana modelu ojcostwa stała się bardzo wyraźna. Mężczyzna, stając się ojcem, tylko po części mógł czerpać ze skarbca doświadczeń swojego ojca. Znalazł się w nowej sytuacji i to zarówno jako partner małżeński, jak i prokreator, opiekun i wychowawca własnego dziecka. Zmiana przebiegła w sposób nie w pełni zauważalny. Dopiero z perspektywy czasu pozwalała zrozumieć istotę przeobrażeń.

Nowy ojciec: wszystkiego się uczy

„Kryzys czy metamorfoza ojcostwa?” – zastanawiają się przedstawiciele nauk społecznych badający funkcjonowanie współczesnego ojca. Można z pewnością zgodzić się na oba te sformułowania. Odnosząc się do słownikowego rozumienia kryzysu, określa się go jako wybór, decydowanie się, zmaganie się, a nawet walkę. Z kolei metamorfoza to fundamentalna przemiana kogoś, zmiana sposobu myślenia oraz postępowania. Wszystkie te cechy odnoszą się do współczesnego ojca. Jest zatem ojciec w kryzysie, a jego ojcostwo i ojcowanie podlegają metamorfozie.

Jak wybiera współczesny ojciec? Dawne dylematy są mu również bliskie. Współcześnie może są nieco bardziej wyostrzone. Należy do nich kwestia: być więcej w domu z dzieckiem i żoną czy w coraz bardziej wymagającym miejscu pracy, pozwalającym się (wy)eksploatować aż po granice rozsądku, zdrowia, możliwości utrzymania relacji z bliskimi? Musi wybierać pomiędzy zaangażowaniem w ojcowanie a jego brakiem czy też marginalizacją bycia ojcem. Staje wobec dylematu wyboru pomiędzy opieką a wychowaniem oraz realizacją własnych pasji i zainteresowań, życia towarzyskiego czy równoważeniem obu tych pól. Zmaga się ze sobą, by być blisko dziecka, empatycznie je rozumieć.

W ostatnich latach zauważam swoisty fenomen. Otóż mam okazję częściej widywać młodych ojców rozmawiających ze swoimi dziećmi, schylających się do nich, tak że twarz ojca znajduje się na poziomie twarzy dziecka. Ojciec „kucając” czy klęcząc, staje się bliskim negocjatorem czyniącym dziecko kimś równie ważnym, słucha dziecka i mówi do niego z pozycji równej. To piękny współczesny obraz bycia ojcem.

Ojciec decyduje, by nie być pasywnym, ale aktywnym wobec dziecka od początku jego życia. W nowym ojcostwie mężczyzna nieco szybciej przybliża się do niego. Jeszcze przed narodzinami skupia swą uwagę na dziecku. Towarzysząc żonie w zajęciach szkoły rodzenia, uczestnicząc w rodzinnym porodzie, biorąc jako pierwszy na ręce swoje dziecko, kąpiąc je, przewijając i pielęgnując noworodka, szybciej staje się dla swego potomstwa osobą bliską oraz rozpoznawalną. Rywalizuje nieco z matką o miejsce przy dziecku, o jego uwagę, konkuruje z dzieckiem o chwilowo utraconą uwagę swej życiowej partnerki.

Kiedyś, w kościele, w czasie Mszy świętej zdarzyło mi się obserwować „nowe” ojcostwo nieznanego mi mężczyzny. Rzecz działa się w małym, wiejskim kościółku na Przedgórzu Sudeckim. Trochę przypadkiem siedziałem pomiędzy małżonkami. Po mojej lewej stronie młoda matka trzymała na kolanach około dwuletniego synka. Po prawej siedział mężczyzna z niemowlęciem. W zasadzie częściej stał niż siedział. Dziecię było bowiem umieszczone w samochodowym foteliku i ojciec trzymając za uchwyt ów fotelik, huśtał umieszczone w nim niemowlę. Dziecko pomimo to znudziło się. Ojciec je wyciągnął, okrył kocykiem i przytulił. Po jakimś czasie wyczuł, że nieboraka trzeba przewinąć. Od żony wziął kluczyki od samochodu i wyszedł z kościoła. Wydaje się, że „stary” ojciec często potrzebowałby matki do pomocy. Tu role były wyraźnie podzielone. Matka trzymała na kolanach śpiącego już wówczas dwulatka, a młody tata samodzielnie radził sobie z przewinięciem dziecka młodszego. To niby nic dziwnego, ale zasadniczo to wielka zmiana. Jeszcze dwa pokolenia wstecz zachowanie tego typu byłoby czymś rzadkim.

Współczesny ojciec uczestniczy w życiu dziecka od jego początku. Z żoną interesuje się cyklem płodności i planuje prokreację. Po narodzinach często, wyjąwszy naturalne karmienie, wykonuje przy dziecku wszystkie czynności pielęgnacyjne, a później opiekuńcze i wychowawcze. Rola współczesnego ojca jest więc bardzo egalitarna wobec matki. Trudno w pełni odróżnić, co należy do mężczyzny, a co do kobiety. Pola te stają się zresztą przestrzenią negocjacji rodziców. Zadania tradycyjnie przypisywane jednej ze stron poddawane są nieustannej weryfikacji. Z pokolenia na pokolenie liczba czynności przekazywanych do realizacji ojcom rośnie.

Współczesny ojciec to często mężczyzna poza strukturą rodzinną. Zwiększająca się liczba rozwodów sprawia, że towarzyszy dziecku, nie zawsze żyjąc z jego matką. Coraz częściej zdarza się, że mężczyzna ojcuje dziecku, które nie jest jego biologicznym potomkiem.

Ojcostwo stało się bardziej funkcją emocjonalną. Ojciec wczuwa się w przeżycia dziecka i są one dla niego ważne, tak jak dla matki. Coraz częściej potrafi rozmawiać z dzieckiem na temat jego doświadczeń. Mężczyzna pełniący tę rolę buduje z dzieckiem osobistą więź. Od początku życia uczestniczy aktywnie we wszystkich obszarach życia dziecka. Rodzicielstwa nie uważa za poświęcenie, ale za formę rozwoju.

Współczesne ojcostwo bywa realizowane także w sposób zbliżony do tradycji. Nic nie dzieje się jednak sztampowo. Wielu z mężczyzn odnosi się do własnych doświadczeń i określa swój osobisty model ojcostwa.

Zauważa się dziś wyraźny wpływ mediów kreujących wizerunek nowoczesnego ojca. Trudno do końca stwierdzić, jaka część mężczyzn realizuje nowy model ojcostwa. Trend prezentacji obrazu ojca jest mocny i obejmuje sferę reklamy, codziennej prasy, czasopiśmiennictwa dla rodziców, mediów elektronicznych. To niekiedy lansowanie wzorów, postaw i zachowań, a nie pełne odzwierciedlanie rzeczywistości. Współczesny ojciec zmienia się jednak i tej tendencji prawdopodobnie nic nie zatrzyma.

Przypisy
1. J. Kłys, Jak rozumiem ojcostwo, „Studia nad Rodziną”, 2/1999, s. 138.
2. B. Walczak, Ojciec w języku polskim (na tle porównawczym), [w:] S. Jabłoński (red.), Ojciec…, Poznań 2000, s. 51.
3. Tamże.
4. K. Pospiszyl, Ojciec a wychowanie dziecka, Warszawa 2007, s. 98-102.
5. H. Petri, Dramat braku ojca, Poznań 2012, s. 11-15.