Ojciec Pio – człowiek nadziei

Życie Duchowe • ZIMA 121/2025
Dział • Temat numeru
Fot. Józef Augustyn SJ

„Nie tylko był człowiekiem nadziei i całkowitego zaufania do Boga, ale swoimi słowami i przykładem te cnoty wlewał do dusz” – czytamy w Dekrecie o heroiczności cnót Ojca Pio z roku 1997. Dokument ten potwierdza naszą tezę o tym, że Ojciec Pio był i jest człowiekiem nadziei, ale także ukazuje jego po­sługę dzielenia się z innymi cnotami i darami, które otrzymał od Boga. Był człowiekiem nadziei i całkowitego zaufania Bogu, ale co równie istotne podtrzymywał też tę cnotę w tych, którzy się do niego zbliżali. Widząc trudności, w jakich znajdowały się dusze, wlewał nadzieję, opierając się na cnocie nadziei, gdyż „statek będzie miał zawsze Jezusa za sternika, a Maryję za la­tarnię, stąd też nie ma miejsca na strach”.

Nie tylko cuda

„Nadzieja jest cnotą teologalną, dzięki której pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa i opierając się nie na naszych siłach, ale na pomocy łaski Ducha Świętego”[1]. Cha­ryzmatyczny kapłan Ojciec Pio, który w swojej posłudze mocno opierał się na pomocy łaski Ducha Świętego, był osobą, która miała głęboką wiarę, nadzieję i miłość i potrafiła się tymi cno­tami dzielić.

Życie Ojca Pio jest nie tylko historią cudów i nadprzyrodzo­nych zjawisk, ale także świadectwem niezłomnej wiary, nadziei i miłości, które mogą przemieniać nawet najcięższe cierpienia w źródło zbawienia dla wielu. Jego życie pozostaje inspiracją dla wszystkich poszukujących drogi do Boga i prawdziwego prakty­kowania w życiu miłości i nadziei. Doskonale pokazał to Renzo Allegri, autor biografii Padre Pio – L’Uomo Della Speranza („Ojciec Pio – człowiek nadziei”), opisując, z jaką godnością i miłością do Boga i bliźnich – mimo ogromnego fizycznego i moralnego bólu – Ojciec Pio znosił swoje cierpienia.

Urodzony 25 maja 1887 roku w Pietrelcinie we Włoszech, jako syn prostych rolników, już od dzieciństwa przejawiał gorliwą ducho­wość. Wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Morcone, gdzie rozwijał swoje powołanie. Jednak to pobyt w klasztorze Matki Bożej Łaskawej w San Giovanni Roton­do stał się epokowym momentem w jego życiu. Ojciec Pio pozostaje jednym z najbardziej popularnych i uwielbianych świętych współczesnego Kościoła katolickiego. Sanktuarium w San Giovanni Rotondo notuje w ostatnich latach rekordową liczbę pielgrzymów i zajmuje drugie miejsce na liście chrze­ścijańskich sanktuariów. Pod względem liczby odwiedzają­cych przegrywa tylko z sanktuarium w Guadalupe w Meksy­ku. Wyprzedza Ziemię Świętą i Rzym.

W życiu Ojca Pio było wiele cudów i niezwykłych wydarzeń, które budziły podziw i zainteresowanie ludzi na całym świe­cie. Oprócz stygmatów, doświadczył bilokacji i ataków diabła, co jeszcze bardziej utwierdzało wierzących w jego świętość i nadprzyrodzone związki z Bogiem. Jego życie przypomina nam, że nawet w najtrudniejszych chwilach możemy znaleźć siłę w wierze i nadziei. Ojciec Pio pozostaje ikoną cierpienia przemienionego przez miłość i nadzieję, która emanuje z jego życia i posługi.

Zakotwiczenie w Chrystusie

Ojciec Pio to także ikona nadziei, której znakiem jest zako­twiczenie w miłości Chrystusa, stałości i wierności. Cechy te szczególnie dotyczą Stygmatyka, który ponad pięćdziesiąt lat przebywał w jednym klasztorze i był zawsze wierny swoim sta­łym zajęciom: wcześnie rano Eucharystia, a przez resztę dnia konfesjonał. Jak sam opowiadał, „Pewnego dnia jeden z sy­nów duchowych zapytał: «Ojcze, jak mogę wzmacniać swo­ją miłość?» Odpowiedziałem: «Spełniaj dokładnie swoje obo­wiązki i miej dobrą intencję, zachowując prawo Boskie. Jeżeli niezmiennie i wytrwale będziesz to robić, wówczas będziesz wzrastał w miłości»”[2].

Dla człowieka współczesnego i nowoczesnego, który lubi zmia­ny, podróże i bodźce zewnętrzne, propozycja stałości i wierno­ści obowiązkom pozostaje bardzo trudnym wyzwaniem. Nie­mniej to właśnie jest droga nadziei. W jednym ze swoich listów Ojciec Pio daje takie wskazówki: „Powracam do ufności, którą ciągle staram ci się wpoić; niczego nie powinna bać się dusza, która ufa Panu i w Nim pokłada swoją nadzieję. Chociaż wróg naszego zbawienia ciągle znajduje się wokół nas, aby wyrwać z naszego serca kotwicę, która powinna doprowadzić nas do zbawienia, to chcę ci powiedzieć: ufaj Bogu, naszemu Ojcu! Trzymajmy mocno, mocno tę kotwicę! Nie pozwólmy nigdy na to, by chociaż na moment wyślizgnęła nam się z ręki, w tym bowiem wypadku wszystko byśmy stracili”.

W duchu posłuszeństwa

Kolejnym znakiem nadziei, który dostrzegamy w życiu i dzia­łalności Świętego, jest posłuszeństwo. Stygmatyk tak pisał na ten temat do jednego ze swoich przełożonych: „Staram się tyl­ko być wam posłuszny, gdyż Pan Bóg pozwolił mi poznać je­dyną rzecz, która jest Jemu najmilsza, a dla mnie stanowi je­dyny sposób, aby zachować nadzieję na zbawienie i pewność zwycięstwa”. Tekst ten przywołuje św. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej podczas Mszy beatyfikacyjnej 2 maja 1999 roku. W wystąpieniu tym papież dodaje: „«Niech się nie trwoży ser­ce wasze. Wierzcie…» Czymże innym było życie tego pokorne­go syna św. Franciszka, jeśli nie nieustannym wysiłkiem wia­ry, pobudzanym przez nadzieję nieba, gdzie dane nam będzie przebywać z Chrystusem?”.

W duchu posłuszeństwa i autorytetu papieża należy nam dzi­siaj odczytywać z nadzieją wolę Bożą wyrażoną dla Kościoła poprzez proroka naszych czasów, papieża Franciszka, z oka­zji Roku Jubileuszowego: „Kościoły jubileuszowe, wzdłuż szla­ków oraz w Wiecznym Mieście, będą mogły być oazami ducho­wości, w których można odświeżyć drogę wiary i napić się ze źródeł nadziei, przede wszystkim przystępując do sakramentu pojednania, niezastąpionego punktu wyjścia dla prawdziwej drogi nawrócenia. W Kościołach partykularnych należy zwró­cić szczególną uwagę na przygotowanie kapłanów i wiernych do spowiedzi oraz na dostępność tego sakramentu w formie indywidualnej”[3]. Papież Franciszek wyraźnie zachęca, by ko­rzystać z sakramentu pojednania, którym jakże obficie posłu­giwał Stygmatyk z Pietrelciny. „W gmatwaninie namiętności i przeciwieństw losu, niech nas podtrzymuje wielka nadzieja pokładana w niewyczerpanej głębi miłosierdzia Bożego. Peł­ni zaufania biegnijmy do trybunału pokuty, gdzie z ojcowskim zatroskaniem Bóg oczekuje na nas w każdej chwili”.

Dzisiaj, w dobie krytyki, buntu i indywidualizmu, a także nie­zrozumienia posłuszeństwa, jakże cenne stają się wskazówki Świętego z Gargano. Posłuszeństwo było dla niego pewną dro­gą do zbawienia, drogą nadziei. „We wszystkim był posłuszny rozkazom przełożonych, także gdy były trudne. Jego posłuszeń­stwo było w intencji nadprzyrodzone, powszechne co do roz­ciągłości i całkowite w wykonaniu” – czytamy w przytaczanym powyżej Dekrecie o heroiczności cnót Ojca Pio. I jeszcze inne znamienne zdanie z tego dokumentu: „Zawsze milczał wobec oszczerstw”. Cierpiał w ciszy, przebaczał oszczercom, kochał ich i modlił się za nich. Jeśli ktoś jest na krzyżu z Chrystusem, nie może postępować inaczej. „Zostaw synu, zostaw! – pisał do osoby, która chciała go bronić wobec kłamliwych artyku­łów. – Niech publikują, co chcą. Boję się sądu Bożego, a nie ludzkiego. Niech nas przeraża tylko grzech, ponieważ obraża Boga i nas hańbi”.

Pod krzyżem

Dochodzimy tu do centralnego elementu charyzmatu św. Ojca Pio, którym jest krzyż. W czasie Mszy beatyfikacyjnej papież Jan Paweł II mówił: „Jeśli Opatrzność zrządziła, aby Ojciec Pio dzia­łał, nie opuszczając nigdy swojego klasztoru, jak gdyby «zako­rzeniony» u stóp krzyża, to fakt ten nie jest bez znaczenia. Pew­nego dnia, w chwili szczególnie bolesnych doświadczeń, Boski Nauczyciel pocieszał go, mówiąc, że «pod krzyżem uczysz się kochać»”. […] Aby dojść do naszego ostatecznego celu, trzeba iść za Boskim Wodzem, który nie inną drogą pragnie prowadzić duszę wybraną niż tą, którą sam przeszedł; drogą wyrzeczeń i krzyża”. A podczas Mszy kanonizacyjnej 16 czerwca 2002 roku papież-Polak kontynuował tę myśl, podkreślając: „Jakże aktual­na jest duchowość krzyża, którą odznaczał się w życiu pokorny kapucyn z Pietrelciny! Nasze czasy muszą odkryć jej wartość, aby otworzyć serca na nadzieję. […] Ta podstawowa cecha jego duchowości przetrwała w założonych przez niego grupach mo­dlitewnych, które ofiarowują Kościołowi i społeczeństwu wspa­niały dar nieustającej i ufnej modlitwy”.

Rzeczywiście założone przez Ojca Pio Grupy Modlitwy, których obecnie w Polsce jest już ponad 400, a w świecie kilka tysięcy, są dziełem założycielskim i darem kontynuacji charyzmatu Stygmatyka. Ufna, pełna nadziei modlitwa przenika spotkania modlitewne i formacyjne tych grup. Ojciec Pio był mistykiem i chciał dzielić się darem ufnej modlitwy oraz medytacji ze swoimi córkami i synami duchowymi. Zachęcał ich do medy­tacji Słowa Bożego oraz lektury duchowej świętych mistyków przez dwie godziny dziennie. Jako kierownik duchowy odwo­ływał się również do dzieł mistrzów życia duchowego, takich jak: św. Jan Chryzostom, św. Hieronim, św. Augustyn, św. Jan od Krzyża i św. Teresa z Avila. Zapewne znał te słowa św. Tere­sy od Jezusa: „Ufaj więc, [duszo moja], ufaj, bo nie znasz dnia ani godziny”.

Ojciec Pio wyzna swemu kierownikowi i doradcy duchowe­mu, ojcu Benedetto z San Marco in Lamis: „Nie ufam niko­mu, oprócz Tego, który jest Życiem, Prawdą i Drogą; i proszę Go o wszystko, i Jemu się oddaję, od kiedy był i jest Wszystkim dla mnie”.

Cierpliwość – córka nadziei

Pośród wielu trosk i lęków cnota nadziei jawi się jako zawsze otwarte okno, przez które przenikają promienie miłości Boga, który poprzez swego Ducha rozlewa ulgę i pocieszenie, opty­mizm i siłę. Prosty i pełen humoru św. Ojciec Pio ukazuje swoją wewnętrzną równowagę i silną wolę, aby stworzyć atmosferę pogodną i pełną nadziei. By bowiem dawać innym nadzie­ję, trzeba samemu mieć tę cenną cnotę. A córką nadziei jest cierpliwość, o czym pisze papież Franciszek w bulli Spes non confundit[4].

Jakże wiele cierpliwości miał Ojciec Pio dla swoich córek i sy­nów duchowych czy penitentów. Czas, który spędzał w konfe­sjonale, bywało, że nawet szesnaście godzin dziennie, jest tego najlepszym świadectwem. Zdarzało się, że bracia siłą wyciągali go z konfesjonału lub przełożony interweniował, aby po wielu godzinach zakończył posługę. W tym kontekście niewątpliwą wskazówką dla nas, pragnących kroczyć drogami nadziei, jest regularna spowiedź oraz korzystanie z pomocy stałego spo­wiednika, który będzie w stanie wspierać nas na drodze do nieba. Prośmy św. Ojca Pio o pomoc w odnalezieniu dobre­go spowiednika, a także w wytrwałym i wiernym korzystaniu z tego sakramentu miłosierdzia.

***

Na koniec chciałbym przywołać jeszcze raz najważniejsze wskazówki, jakie zostawia nam Stygmatyk na naszych drogach do pełni cnoty nadziei. Po pierwsze uważność na prowadzenie Ducha Świętego: „Nie zdawaj się nigdy na siebie samą. Wszel­ką ufność pokładaj tylko w samym Bogu”. Po drugie stałość i wierność: „Nie rezygnuj ze stałej, ufnej i pełnej wyrzeczenia pracy nad twoją poprawą”. Po trzecie ufna modlitwa: „Módl się i ufaj! Nie denerwuj się! Niepokój nie służy niczemu. Bóg jest miłosierny i wysłucha twoją modlitwę”. Po czwarte trwa­nie pod krzyżem Chrystusa: „Dusza chrześcijańska niech nie dopuści do tego, by nawet jeden dzień przeminął bez rozwa­żania męki Jezusa Chrystusa”.

„Nadzieja zawieść nie może” (Rz 5,5) – te słowa zapisał Apo­stoł Narodów, którego listy niezwykle cenił Ojciec Pio. Niech ta nadzieja, do której odnosi się także papież Franciszek w bulli zapowiadającej Rok Jubileuszowy, prowadzi również nas, sy­nów i córki duchowe Stygmatyka z Pietrelciny. Prowadzi i nie zawodzi, jak nie zawiodła św. Ojca Pio.

Przypisy
[1] Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 2000, 1817.
[2] Cytaty z pism Ojca Pio podajemy za: https://adonai.pl/ludzie/.
[3] Papież Franciszek, Spes non confundit, Rzym 2024, 5.
[4] Por. tamże, 4.