W Tobie nadzieja

Św. Józef – niezawodny patron
Życie Duchowe • LATO 75/2013
Dział • Świadectwa
Fot. Józef Augustyn SJ

Panie Zastępów, szczęśliwy człowiek, który ufa Tobie! (Ps 84, 13)

Moja przygoda ze św. Józefem rozpoczęła się w liceum. Codziennie przed lekcjami i po zajęciach chodziłam z koleżankami do kolegiaty na krótką modlitwę. Nasza pobożność oczywiście wzrastała przed klasówkami i wystawianiem ocen na koniec semestru. Św. Józef był bardzo wyrozumiały dla naszych uczniowskich problemów, zawsze pomagał i podnosił na duchu.

Na początku nowego roku szkolnego, w maturalnej klasie, odwiozłam swoją starszą o rok przyjaciółkę do klasztoru. Wszystko bardzo mi się tam podobało: i uśmiechnięte, cicho stąpające zakonnice, i uroczysta atmosfera panująca wśród starych murów, i donośny dzwonek przy furcie, i kanapki ze świeżym twarogiem. Zapragnęłam zostać. Siostry były jednak nieugięte: „Kończysz liceum i dopiero wtedy przyjeżdżasz”. Myślałam sobie: „Po co mi ta matura? I bez tego mogę obierać kartofle w klasztornej kuchni…”. Trzeba jednak było wracać.

Wróciłam więc i zaczęłam naprzykrzać się św. Józefowi: „Zrób coś, proszę. Wiem, że możesz coś wymyślić”. Czekać cały rok wydawało mi się wiecznością. Zdawałam sobie sprawę z niezręcznej sytuacji, w jakiej stawiałam mojego Orędownika, bo co niby miał ze mną zrobić w ciągu roku? Do klasztoru słałam tęskne listy i wypytywałam moją przyjaciółkę o szczegóły jej nowego życia. Och, jak bardzo chciałam już tam być!

Tymczasem minęła złota polska jesień, biała zima i nadchodziła wiosna. Któregoś dnia listonosz przyniósł mi tajemniczy telegram: „Wizyta u lekarza 19 marca. B.”. To siostry informowały mnie, kiedy mogę przyjechać złożyć dokumenty do zakonu. Pobiegłam do wychowawczyni, by zwolnić się z dwóch dni nauki i pojechać do klasztoru. Były to czasy realnego socjalizmu i sprawa musiała pozostać w tajemnicy. „Pani profesor, proszę mnie zwolnić z lekcji w piątek i poniedziałek, muszę jechać do Krakowa. Właśnie otrzymałam telegram”. Obejrzała blankiet, a potem przyjrzała mi się uważnie: „Co ci dolega?”. Zrobiłam nieokreślony gest ręką. „Takie tam sprawy…”. „No dobrze, jedź”. I tak w swoje święto św. Józef zaprowadził mnie do klasztoru. Oczywiście wróciłam, by zdać maturę, i dopiero w czerwcu pojechałam na stałe.

Św. Józef lubi podróżować. To mu pozostało po Egipcie. Chętnie też towarzyszy w podróżach swoim czcicielom. Przekonałam się o tym wielokrotnie. Kiedy studiowałam we Francji, miałam szczęście modlić się w Lourdes, La Salette i w wielu innych sanktuariach, a mnie marzyła się Fatima. Józefie? Pewnego wieczoru Siostra Przełożona klasztoru, w którym wtedy mieszkałam, oznajmiła, że otrzymałyśmy dwa darmowe bilety na samolot do Fatimy. Pielgrzymkę organizowała grupa francuskojęzycznych Kanadyjczyków i chcieli zabrać ze sobą jakieś zakonnice. Gdyby któraś z sióstr zechciała, a jeszcze tam nie była… Jedynym mankamentem, według organizatorów wyjazdu, było to, że miał trwać aż dziesięć dni. Mankamentem? Dobry Boże! Potem okazało się, że większość grupy stanowią wierni z parafii św. Józefa z Montrealu. Józefie…

Od kilku lat pracuję na Ukrainie w parafii… św. Józefa. Piękny neogo-
tycki kościół obchodzić będzie wkrótce stulecie swego istnienia. Oczywiście komuniści zdążyli go zamknąć (1935 rok) i zamienić na fabrykę łożysk tocznych. Strącili krzyż z wieży kościelnej, wieżę zburzyli, sprzęty zagrabili lub zniszczyli, w środku wybudowali trzy piętra. Do naszych czasów, nie wiadomo jakim sposobem, zachowała się jedynie alabastrowa figura
św. Józefa dłuta Cypriana Godebskiego.

Mieszkamy w chacie podobnej do innych miejscowych domostw, różniącej się jedynie wyposażeniem, bo mamy trochę użytecznego sprzętu elektrycznego. Sęk w tym, że w razie awarii nikt nie potrafi tych urządzeń naprawić. Gdy nie da się tego zrobić za pomocą drutu i gwoździa, „mechanikom” ręce opadają. Cóż pozostaje? Oczywiście niezawodny św. Józef!

Większość domów nie ma tu bieżącej wody. Ludzie wędrują z wiadrami do wykopanej pod lasem studni. My w piwnicy mamy przywiezioną z Polski pompę tłoczącą wodę do domu. Pewnego dnia urządzenie przestało działać. Nikt nie umiał nam pomóc. „Św. Józefie, w Tobie jedyna nadzieja…”. Przyniosłyśmy małą gipsową figurkę Świętego i ustawiłyśmy ją na półce w piwnicy. Krótka modlitwa, pokropienie wodą święconą i… pompa ruszyła! To było trzy lata temu. Św. Józef stoi tam nadal, a wysłużona pompa ciągle pracuje.

Na komputerach się nie znam, więc w pewną sobotę byłam niepocieszona, gdy komputer odmówił mi posłuszeństwa. Usiłowałam sobie przypomnieć, jak jeszcze można spróbować go naprawić, ale około północy miałam już dość. Od czego jednak św. Józef? Przyniosłam figurkę, postawiłam na komputerze i powiedziałam: „Kochany św. Józefie, wprawdzie w Twoich czasach nie było tego typu wynalazków, jednak jestem pewna, że mi pomożesz. Wiesz dobrze, że jesteś moją jedyną nadzieją”.

Odmówiłam modlitwę, pokropiłam komputer wodą święconą i spokojnie poszłam spać. Nazajutrz, jeszcze przed pójściem do kościoła, sprawdzam, co św. Józef zrobił. Ku mojemu ogromnemu zdumieniu komputer nadal nie działał. „Nie może być, Józefie, czyżbyś się na tym nie znał?”. W poniedziałek rano znów zasiadam przy biurku i… wielkie nieba! Wszystko w porządku! Mój Boże, że też wcześniej na to nie wpadłam: Przecież wczoraj była niedziela, św. Józef świętował!

Jak w większości tutejszych budynków do ogrzewania domu mamy kocioł gazowy. Zimą bywa dość zimno. W styczniu zapowiadali nadejście wielkich mrozów, a u nas coś się stało z kotłem i temperatura w domu nie przekraczała trzynastu, czternastu stopni. Chodziłyśmy więc opatulone we wszystko, co się dało, bezskutecznie usiłując dodzwonić się do „służby gazowej”. I tym razem św. Józef przyszedł nam z pomocą: po modlitwie do niego Siostra Przełożona jeszcze raz poszła obejrzeć piec i nieświadomie nacisnęła przycisk, a to z miejsca spowodowało, że wszystko zaczęło normalnie funkcjonować. Miałyśmy szczęście, następnej nocy rozpoczęła się iście syberyjska zima.

Mogłabym opowiadać wiele jeszcze takich różnych historii, które ktoś może uznać za przypadek lub zbieg okoliczności. Dla mnie jednak to pewne: św. Józef jest niezawodny i zawsze pomaga!

Siostra Lilianna

Fragment książki pt. Cuda św. Józefa. Świadectwa i modlitwy, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 47-52.