Człowiek jest naturą złożoną i wszyscy intuicyjnie wyczuwamy istnienie w nas różnych aspektów składających się na całość doświadczenia, które ostatecznie każdy z nas może określić krótkim słowem: „ja”. Próbujemy je nazywać i rozróżniać, mówiąc o ciele i duszy, o tym, co w nas biologiczne, i o tym, co w nas duchowe. W potocznej antropologii, która nie ma potrzeby akademickiego systematyzowania różnych aspektów ludzkiej natury, gdzieś w naszej duszy sytuuje się sumienie rozumiane jako zakorzeniona w każdym człowieku zdolność rozpoznania tego, co dobre, i tego, co złe.
O czym nam mówi nauka o sumieniu?
Sumienie stanowi istotny element nauczania moralnego Kościoła bez względu na to, czy sięgamy po teksty urzędu nauczycielskiego, zwyczajne nauczanie duszpasterskie czy wreszcie domową katechezę przekazywaną przez rodziców. Istotną prawdą, o której przypomina nam zwrócenie uwagi na istnienie w człowieku sumienia, jest przekonanie, że ostateczna odpowiedzialność za nasze wybory – chociaż oczywiście są one uwarunkowane także niezależnymi od nas okolicznościami – spoczywa na nas. Prawdą jest, że wiele elementów naszej złożonej natury otrzymaliśmy z zewnątrz i na ich kształt nie mamy większego wpływu. Nie ma wątpliwości, że nikt z nas nie wybierał własnego ciała i jego możliwości. Nasze cechy psychiczne wynikają w dużej mierze, o czym dziś wiemy więcej niż kiedykolwiek wcześniej, z wychowania, które otrzymaliśmy i od którego zależna jest także nasza wiedza na temat ludzkiej moralności. Sumienie natomiast zwraca naszą uwagę na tę przestrzeń w każdym z nas, która w pewnym sensie pozostaje całkowicie niezależna od zewnętrznych okoliczności i o której konstytucja Soboru Watykańskiego II Gaudium et spes słusznie mówi, że jest „najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos rozbrzmiewa w jego wnętrzu”[1].
Koncepcja sumienia dotyka najpierw problemu poszukiwania przez człowieka samego siebie, a właściwie swojego najgłębszego „ja”, na którym spoczywa ostateczna odpowiedzialność za osobiste wybory życiowe. Tego rodzaju odpowiedzialność wynika z faktu, że właśnie w głębi samego siebie człowiek odkrywa zdolność rozpoznania prawdy o dobru i złu, którą doświadczenie chrześcijańskie wyjaśnia obecnością Boga: to sam Bóg, już nie przez swoje dzieła zewnętrzne wobec człowieka (stworzenie) czy też zdziałane w historii (objawienie), ale w bezpośrednim spotkaniu towarzyszy człowiekowi w jego myśleniu, ocenianiu i decydowaniu.
Intuicje Starego Testamentu
Możliwe, że to stwierdzenie jest trywialne, ale ponieważ czasem trzeba sobie przypomnieć prawdy zupełnie podstawowe, pytając o biblijną koncepcję sumienia, dobrze jest rozpocząć od spostrzeżenia, że Biblia to nie katechizm. Zawiera oczywiście fragmenty, które swoim stylem przypominają katechizm i są jak on prostym wykładem prawd i zasad, ale w swojej całości Biblia to księga zupełnie innej natury: nie dość, że jest zbiorem pism, a nie jednym pismem, to jeszcze w jeden zbiór gromadzi teksty o tak różnej proweniencji, że nie jest możliwe odnaleźć w nim taką spójność treści i systematyczność wykładu doktryny, jaką znajdujemy w katechizmie. Nie znaczy to, że nie odnajdujemy w Piśmie Świętym koncepcji sumienia. Wręcz przeciwnie, właśnie dzięki tekstom biblijnym przestaje ona być filozoficzną doktryną, a staje się żywym doświadczeniem wiary: bardzo ludzkim i bardzo boskim równocześnie.
Fundamentalne dla koncepcji sumienia poszukiwanie w sobie głębokiego „ja”, w którym człowiek słyszy głos Boga, jest wspólnym doświadczeniem wszystkich wielkich postaci biblijnych. Cała historia biblijna zaczyna się od doświadczenia Abrama, który będąc dzieckiem pogańskiego świata, słyszy w swoim sercu głos zupełnie nowy i nie przez innych ludzi, nie przez wychowanie, pouczenie czy własną tradycję religijną, ale bezpośrednio od Boga przemawiającego w jego sercu otrzymuje światło poznania tego, co dobre i co powinien uczynić. Abrahamowe doświadczenie głosu Boga przemawiającego w samotności bezpośrednio do ludzkiego serca to także fundamentalne doświadczenie Mojżesza, z którego wypływają wszystkie jego działania. Czy nie takie doświadczenie mają na myśli ojcowie Soboru Watykańskiego II, gdy mówią o istniejącym w człowieku wspomnianym wyżej sanktuarium?
Różnica polega na tym, że o ile w koncepcji sumienia istotne jest przekonanie, że każdy człowiek nosi w sobie zdolność bezpośredniego kontaktu z Bogiem będącego źródłem wiedzy o dobru i złu, o tyle w historiach biblijnych usłyszenie głosu Boga i nawiązanie z Nim bezpośredniego kontaktu jest czymś zupełnie wyjątkowym i przeznaczonym dla wybranych przez Boga ludzi. Na kartach Biblii Bóg przemawiał do Abrahama czy Mojżesza, umacniając przez to ich autorytet, zaś pozostali mieli słuchać tego, co mówią do nich ci wybrani przez Boga. Autor Księgi Syracha dostrzega wielkość człowieka polegającą na dostępie do prawdy o dobru i złu, ale przypisuje ją całemu rodzajowi ludzkiemu: „Przyodział ich w moc podobną do swojej i uczynił ich na swój obraz. […] Dał im wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia. Napełnił ich wiedzą i rozumem, o złu i dobru ich pouczył” (Syr 17,3.6–7).
Jeśli nauka o sumieniu oznacza również przekonanie, że godność człowieka i jego wielkość polegają przede wszystkim na zdolności do poznania dobra i zła, to nie ulega wątpliwości, że współbrzmi ona z wyrażonym wielokrotnie na kartach Pisma Świętego przekonaniem, że największym skarbem dla ludzi jest znajomość i zachowanie Prawa Bożego. Nie bogactwo, nie zdrowie, nie wiedza o świecie, ale właśnie poznanie dobra i zła dzięki znajomości Prawa Bożego jest rzeczą dla człowieka najcenniejszą. Salomon znajduje uznanie u Boga właśnie dlatego, że mogąc prosić Boga o cokolwiek, wybrał zdolność sprawiedliwego osądzania, czyli biegłość w Prawie Bożym (por. 1 Krl 3,4–15). Psalm 119 we wszystkich stu siedemdziesięciu sześciu wersetach wychwala Boże Prawo i człowieka, który go słucha. Także w biblijnych hymnach pochwalnych na cześć mądrości trudno nie dostrzec uznania, z jakim nauka Kościoła wypowiada się o ludzkim sumieniu: „Oceniłem ją [mądrość] nad berła i trony i w zestawieniu z nią za nic uznałem bogactwa. […] Wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej będzie poczytane za błoto. Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło” (Mdr 7,8–10).
Objawienie Starego Testamentu zawiera zatem przekonanie o zdolności człowieka do kontaktu z Bogiem, którego owocem jest poznanie Bożego Prawa wskazującego człowiekowi, co jest dobre, a co złe, i kierującego jego decyzjami. Uznaje też tę zdolność za najważniejszą i najświętszą dla człowieka, wynosząc Prawo Boże ponad wszelkie dobra osobiste i zdobycze całej społeczności ludzkiej. Poza tym tradycja prorocka, która w swej istocie polega na uzupełnieniu spisanych przykazań Prawa Bożego o rozpoznanie głosu Boga w konkretnej sytuacji historycznej, wnosi obecną w koncepcji sumienia dynamikę działania moralnego osądu tu i teraz. Tak jak sumienie jest osądem aktualnie podejmowanego przez człowieka czynu na podstawie poznanych zasad, tak prorocy aktualizują w konkretnym momencie historii Izraela prawo wyrażone w przykazaniach.
Co więcej, Stary Testament ustami proroka Jeremiasza wyraża nadzieję, że w przyszłości Prawo Boże zostanie wyryte w ludzkich sercach i umieszczone w głębi „ich jestestwa” (Jr 31,33). Takie działanie Boga położy kres pouczania jednych ludzi przez drugich, gdyż Boga – czyli także Jego Prawo ukazujące dobro i zło – będą znali wszyscy „od najmniejszego do największego” (Jr 31,34). Prorok Joel z kolei zapowiada upowszechnienie doświadczenia prorockiego, co trudno rozumieć inaczej niż jako uzdolnienie wszystkich ludzi do słuchania Boga: „I wyleję potem Ducha mego na wszelkie ciało, synowie wasi i córki wasze prorokować będą” (Jl 3,1). Czy można w tym nie dostrzec wołania proroków o ludzi sumienia, o ludzi zdolnych do wejścia do tego sanktuarium, w którym głos Boga poucza człowieka o tym, jak należy postępować?
W Nowym Testamencie
Nowy Testament przynosi wypełnienie tych nadziei, które znajdujemy na kartach Starego Testamentu, przede wszystkim w osobie Jezusa Chrystusa. Doświadczenie przebywania sam na sam z Bogiem i odkrywania w Jego głosie prawdy o tym, co dobre i co należy czynić, które nie było obce Abrahamowi, Mojżeszowi i prorokom Starego Testamentu, w Jezusie dokonuje się w sposób wyjątkowy. Bardziej niż człowiek kierujący się wyuczonymi normami moralnymi przyswojonymi przez wyuczone zasady Prawa Bożego Jezus jawi się jako człowiek nieustannie przebywający w tym wewnętrznym sanktuarium, w którym słyszy głos Boga. Kontakt z Bogiem przeżywa w wyjątkowej zażyłości, o czym świadczy nie tylko sam fakt nazywania Go imieniem Ojciec, ale przede wszystkim poczucie, że całe Jego życie tworzone jest w synowskiej relacji z Nim: „Ja nic sam z siebie nie czynię, ale […] mówię to, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawi mnie samego, bo ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba” (J 8,28–29). Wreszcie najważniejsza decyzja życia – wydanie się w ręce wrogów i zgoda na ukrzyżowanie – nie wypływała z posłuszeństwa Jezusa jakiemukolwiek znanemu Mu prawu boskiemu czy ludzkiemu, ale z zażyłości z Ojcem, dzięki której w zaistniałej sytuacji był pewny Jego woli i podjął taką a nie inną decyzję. Decyzja oddania życia, wydania się w ręce ludzi, milczenia wobec fałszywych oskarżeń i przyjęcia niesprawiedliwego wyroku podjęta została przez Jezusa w Jego sumieniu.
Nauka i przykład Jezusa sprawiły, że Jego uczniowie podjęli nowy sposób kierowania swoim życiem, którego istotą nie jest odtąd posłuszeństwo Prawu wyrażonemu w przykazaniach, ale Duchowi, którego udzielił Chrystus. Listy św. Pawła do Rzymian i do Galatów można potraktować jako katechezę o sumieniu, która przesuwa akcent z roztrząsania Prawa na słuchanie Ducha jako sposobu poszukiwania tego, co dobre i sprawiedliwe. Prawo jest traktowane jedynie jako wychowawca podprowadzający nas do Chrystusa (por. Ga 3,24), natomiast dopiero przez zjednoczenie z Nim człowiek odnajduje Boga, przyjmuje Jego Ducha i żyje Jego Słowem. Czy można inaczej traktować wezwanie Apostoła: „postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała” (Ga 5,16) niż jako zaproszenie do wejścia we własne sumienie i słuchania głosu Bożego we własnym sercu?
Co więcej, Nowy Testament świadczy o przekonaniu Kościoła, że zdolność do poznania woli Bożej we własnym sumieniu nie jest zastrzeżona dla ludzi posiadających chrześcijańską wiarę. Stawiając zarzut poganom i dowodząc ich winy wobec Boga, św. Paweł wskazuje na fakt, że dysponują narzędziem do poznania Stwórcy: „Od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty […] stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (Rz 1,20). Apostoł nie znajduje usprawiedliwienia dla pogan w fakcie, że nie słyszeli Mojżesza ani proroków, że nie był im dany udział w Objawieniu. Te dwie rzeczy – rozum i stworzenie – są według niego wystarczające do poznania Boga.
Pismo Święte świadczy, że bez względu na to, w jakiej relacji z Bogiem człowiek się znajduje, każdy nosi w sobie możliwość wejścia z Nim w kontakt i odkrycia Jego głosu objawiającego prawdę o tym, co dobre i sprawiedliwe.
Przypis
[1] Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, 16.