Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. [...] Uświęć ich w prawdzie. [...] Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie (J 17, 15-19).
Jakże dobry jesteś, Panie mój, że tak długo usiłowałeś słowem i przykładem rozniecić w naszych sercach "ogień miłości" do Boga, który przyniosłeś na ziemię i podjąłeś ostatni wysiłek, by na niej zapłonął!... Jak dobry jesteś, że ukazujesz nam w ten sposób, co trzeba czynić, by spełniać wszystko, czego Bóg od nas oczekuje, że w tym celu odkrywasz przed nami wszystkie środki leżące w naszej mocy, wszystkie środki, które On nam oddaje do dyspozycji (łącząc je zawsze z modlitwą, tak jak Ty się modliłeś przez całe swoje życie). Gdy te wszystkie środki zawiodą lub okażą się niewystarczające albo gdy nie można ich użyć, wtedy każesz nam się uciec do jeszcze intensywniejszej modlitwy, ponieważ przez nią czerpiemy ze źródła Bożej wszechmocy, podczas gdy bez niej wszystkie inne środki są tylko słabością i niemocą. Nie powinniśmy nigdy podejmować jakichkolwiek działań bez modlitwy (ta zasada obowiązuje zawsze) ani modlić się bez uczynków, gdy mamy możliwość ich spełniania; zatem jeśli możemy działać, działajmy modląc się, a jeśli nie mamy żadnych możliwości działania, zadowólmy się modlitwą...
Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani (Mt 6, 7).
Co chcesz powiedzieć, Boże mój, zalecając nam modlić się kilkoma słowami, a nie wieloma jak poganie? Słowa nie są zakazane, ponieważ Kościół zaleca i nakazuje modlitwy ustne, nawet dosyć długie. Poganie jednak wierzyli, że wystarczy wymawiać je ustami, tymczasem Ty chcesz, by serce modliło się zawsze tak jak wargi. Zachęcając nas do modlitwy, mówisz nam o trzech sprawach. Po pierwsze - że modlitwy ustne nie są godne miana modlitwy zdolnej Tobie się podobać, jak tylko wtedy, gdy razem z wargami modli się serce. Po drugie - że nie powinniśmy czuć się zobowiązani do recytowania modlitw ustnych, lecz że wystarczy mówić do Ciebie wewnętrznie w modlitwie myślnej. Po trzecie - że aby modlić się do Ciebie, nie jest nawet konieczne wymawiać wewnętrznie słowa w modlitwie myślnej, ale wystarczy trwać z miłością u Twoich stóp, kontemplując Cię, wyrażając oddanie, uwielbienie, pragnienie Twojej chwały i pocieszania Ciebie, ofiarowując Ci miłość i wszystko, czym inspiruje ona człowieka. Ten trzeci sposób modlitwy, tyleż dyskretny, co gorący, jest wspaniały. Modlitwa, jak mówi św. Teresa, polega nie na tym, by wiele mówić, ale by bardzo kochać. Potwierdzają to również Twoje słowa, Panie.
Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne (Łk 4, 42).
Ta nieustanna modlitwa nie wystarcza. Trzeba jeszcze, jak nas poucza nasz Pan, w całym życiu, nawet w życiu poświęconym służbie bliźniego, znaleźć trochę czasu na skupienie, milczenie i samotną modlitwę u stóp Boga. Tego wymaga szacunek względem naszego Stwórcy, miłość względem Umiłowanego, posłuszeństwo przykładom Jezusa, potrzeba naszej duszy, która zawsze winna zwracać się z prośbą do Pana, by spływały na nią niezbędne do życia "strumienie wody żywej", której źródło jest tylko w Nim.
Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco (Mk 6, 31).
Prowadzisz, Panie, swoich Apostołów na miejsce pustynne, żeby, jak mówisz, wypoczęli. Jaki jesteś dobry, Boże mój, że chcesz, aby ewangeliczni robotnicy od czasu do czasu odpoczywali. Jakże słodki i zbawienny to odpoczynek z Tobą na pustyni! Jakże dobry jesteś, Panie, że chcesz, by od czasu do czasu mieli oni odpoczynek w swoim życiu apostolskim, że im to nakazujesz i dajesz tego przykład, ponieważ Ty sam będziesz z nimi wypoczywał. Jak dobry jesteś, że tak jasno im pokazujesz, iż winien nastać także czas spoczynku, samotności i odosobnienia w Twoim towarzystwie.
W naszym życiu, czy to prywatnym, czy publicznym, miejmy czas na odpoczynek, na samotność spędzaną w towarzystwie Jezusa... (jest to potrzebne w każdym życiu, ale im bardziej jest ono zaangażowane w sprawy publiczne, tym bardziej jest to konieczne). Odprawiajmy rekolekcje i niech mają one trzy charakterystyczne cechy, wskazane nam przez Jezusa. Po pierwsze - niech będą odpoczynkiem, a więc nie czasem utrudzenia, napięcia, pracy męczącej ducha, ale czasem uspokojenia, z którego wychodzimy bez duchowego wyczerpania, wypoczęci i odświeżeni przez słodki odpoczynek u stóp Jezusa. Po drugie - niech to będzie czas odosobnienia, bo im bardziej będziemy sam na sam z Jezusem, tym więcej będziemy się Nim rozkoszować. Przecież zakochani lubią być sam na sam; im mniej będziemy przebywać w świecie z innymi, tym więcej będziemy mogli poświęcić naszego czasu, naszych myśli, całego naszego serca tylko miłości i kontemplacji Jezusa i z tym większą słodyczą i pełniej cieszyć się naszym Umiłowanym. Po trzecie - niech to będzie czas samotności w towarzystwie Jezusa, nieustannie z Nim, bez zajmowania się czymkolwiek innym, tylko Nim, trwając słodko u Jego stóp, patrząc na Niego bez słów albo zadając Mu pytania, zawsze ciesząc się Nim jak Najświętsza Dziewica czy św. Magdalena, gdy były sam na sam z tym Boskim i umiłowanym Jezusem... Częste rekolekcje, na ogół doroczne, powinny być odpoczynkiem, odosobnieniem, czasem kontemplacji i rozmyślań u stóp Jezusa. W kontemplacji pytajmy Go o to, co powinniśmy czynić, mówić i myśleć, żeby być Mu posłusznym. Kontemplacje zawsze, a czasami rozmyślanie są zgodne z tym, co daje i wskazuje Jezus; trzeba podążać za Jego Duchem.
Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem się pomodlę (Mk 14, 32).
Jezus się modli... Jezus modli się z Apostołami... A jednak modli się w osamotnieniu, z dala od nich... To są trzy przykłady... Całe nasze życie jest modlitwą, miłosną i wielbiącą kontemplacją Jezusa, której nie powinno nic przerywać... W ciężkich chwilach, kiedy musimy podejmować trudne decyzje, gdy czekają nas ważne wydarzenia, a zwłaszcza w ostatniej godzinie, modlitwę trzeba wzmóc bardziej niż kiedykolwiek; trzeba się wtedy rzucić w objęcia modlitwy, zanurzyć się w niej i od Boga, jedynej Istoty, jedynej siły, oczekiwać wszelkiej pomocy. Jeśli możemy, to w takich chwilach nie módlmy się sami, ale z jakimiś żarliwymi duszami, ponieważ "kiedy zbierze się dwóch albo trzech, żeby się razem modlić, Jezus jest wśród nich i udziela tego, o co proszą...". Gdy modli się nas wielu, prosząc o to samo, módlmy się w milczeniu, wylewając w ciszy u stóp Boga troski naszych serc. Módlmy się razem, ale w osamotnieniu, pozwalając naszym sercom wyrażać się z pełną swobodą, wznosić się ku Bogu bez najmniejszego rozproszenia, bez żadnych wspomnień o otaczającej nas rzeczywistości, z całą prostotą, z naturalnym porywem, z największą ufnością, z pełnym oddaniem.
Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu (Mt 6, 5).
Nasz Pan daje nam tu nakaz samotnej modlitwy: mamy się zamknąć w naszym pokoju i w odosobnieniu zanosić modlitwy do Ojca, który widzi nas w ukryciu. Tak więc obok ukochanej modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, obok modlitwy wspólnotowej, gdzie nasz Pan jest pośród tych, którzy się gromadzą, aby modlić się do Niego, kochajmy i praktykujmy każdego dnia modlitwę w samotności, tę modlitwę, podczas której widzi nas tylko Ojciec Niebieski, kiedy jesteśmy absolutnie sami z Nim, gdy nikt nie wie, że się modlimy, w sekretnym i rozkosznym sam na sam z naszym Ojcem, daleko od wzroku innych ludzi, na klęczkach wylewając przed Nim w całkowitej wolności nasze serce. Oto trzy rodzaje modlitwy, wszystkie wielce doskonałe, wszystkie trzy godne praktykowania.
Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 18, 19).
Jakże bardzo powinniśmy po takim zapewnieniu starać się zanosić do Boga modlitwy nie tylko sami, ale także z kimś drugim, z kilkoma lub wieloma osobami, obecnymi duchowo bądź fizycznie, i w ten sposób razem prosić Boga o to, co pragniemy od Niego otrzymać. Najważniejsza jest jedność duchowa: nie wystarczy być razem, trzeba prosić o tę samą rzecz. Trzeba, aby z dwóch serc wznosiła się do Boga jedna modlitwa. Bliskość fizyczna, choć nie tak konieczna, jest także bardzo pożyteczna. Wskazuje na to następny po zacytowanym wiersz Ewangelii mówiący, że racją, dla której wspólna modlitwa będzie zawsze wysłuchana, jest to, iż tam, gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię naszego Pana, tam On sam jest pośród nich.
Gdy więc chcemy wyprosić coś u Boga, starajmy się to czynić z możliwie jak największą liczbą dusz w jednej lub kilku grupach, modląc się z nimi głośno lub w milczeniu o tę samą rzecz. W takiej wspólnocie będzie Jezus i Bóg na pewno wysłucha zanoszonej modlitwy. W taki sposób trzeba postępować nie tylko w przypadku osobistych próśb, ale także szczególnie, gdy modlimy się o jakieś dobro wspólne. Tak należy postępować tym bardziej, im o większą chodzi sprawę, a już na pewno trzeba dołożyć wszelkich starań, gdy modlimy się za wszystkich ludzi, za Kościół święty, o nawrócenie grzeszników, w intencjach Ojca świętego, w końcu także w tych wszystkich istotnych potrzebach, które winny stanowić treść naszych modlitw, tak jak były treścią modlitw naszego Pana.
To właśnie wówczas, bardziej niż kiedykolwiek, trzeba nam się gromadzić w możliwie największej liczbie, by razem prosić Boga z całego serca, głośno lub w milczeniu, o wszystkie potrzebne światu łaski, te niezmierne łaski, które rozpalają nasze serce i serce naszego Pana, gdy widać, jak się rozlewają po ziemi. Starajmy się zatem gromadzić się jak najliczniej, żeby modlić się razem przez wiele godzin za wszystkich ludzi, w intencjach Ojca świętego (co obejmuje wszystkie intencje naszego Pana), o nawrócenie grzeszników itd. Niech wszystkie nasze dni wypełnia pięć do sześciu godzin wspólnej modlitwy, głośno lub w milczeniu, w tej samej intencji, by prosić Boga o te same rzeczy. Gdy nasze ciała zgromadzone są razem, niech nasze serca proszą o tę samą rzecz.
Tłumaczył Bolesław Dyduła SJ