Nawrócenie synodalne, czyli wspólna droga

Życie Duchowe • LATO 107/2021
Dział • Temat numeru
(fot. Gary Campbell-Hall / Flickr.com / CC BY 2.0)

Roku Pańskiego 2135 Kongregacja do spraw Duchowieństwa, skła­dająca się z dziesięciu małżeństw obdarzonych potomstwem, wystosowała list do kapłanów, w którym z łagodnością pochyliła się nad bogactwem łask płynących z celibatu. Jak wynika z tego tekstu, choć jedynie małżeństwo w pełni obrazuje głębię miłości i wzajem­nego oddania Osób wewnątrz Trójcy Świętej, także właściwie prze­żywana bezżenność stanu duchownego może być pod pewnymi warunkami aktem zasługującym człowieka skierowanym ku Bogu. Dla przybliżania się do doskonałości na tej drodze kapłanom zalecono coroczny udział w rekolekcjach głoszonych przez wspólnoty żon i matek. Głównym ich zadaniem będzie ukazać światło bijące z tru­du bezdzietności i wprowadzić w tajemnicę duchowego ojcostwa.

Czemu konstruuję tę cudaczną eklezjalną opowiastkę science fiction? Czy to utopia – wizja stanu idealnego, wyraz moich ma­rzeń? Nie, w żadnym razie nie uważam, by metodą naprawy Ko­ścioła było proste odwrócenie stosunków obecnie panujących, kiedy to duchowni wskazują świeckim w swoim nauczaniu, jak ci mają żyć, między innymi objaśniając im nadprzyrodzony wymiar małżeństwa, rodzicielstwa, aktu seksualnego i stanowiąc normy postępowania w obszarze tych rzeczywistości, których z własne­go doświadczenia (przynajmniej według deklaracji) nie znają. Tę zmyśloną historię przedstawiam wyłącznie po to, by pokazać, jak bardzo niestosowna, bezowocna i humorystyczna jest sytuacja pa­nująca obecnie, stanowiąca jej lustrzane odbicie. Świeccy wskazujący metody życia w celibacie nie przestaną być śmieszni, nawet jeśli mają kilku zaprzyjaźnionych duchownych, którzy opowia­dają im o swoim życiu. Ta sama śmieszność działa także w drugą stronę, à rebours, z tą jedynie różnicą, że dokumenty pisane z tej pespektywy nie są już moim wymysłem, ale faktycznie powstały w dużej liczbie i czytane są z pełną powagą.

Rzecz tyczy się nie tylko spraw bardziej czy mniej ściśle związanych z seksualnością, ale także wszystkich aspektów życia, których świecki doświadcza inaczej niż osoba wyświęcona. Wśród nich na czele wy­mienić można kwestię pracy zarobkowej, zabezpieczeń socjalnych i poczucia niepewności wynikającego z niestabilności zatrudnienia.

Kapłaństwo powszechne na serio

Krokiem ku wyjściu z tej dziwnej sytuacji, w której zobowiązu­jącą wszystkich katolików narrację prowadzą tylko konsekrowa­ni mężczyźni, ma być nawrócenie synodalne. Termin ten pojawił się w dokumencie końcowym Synodu Biskupów dla Amazonii[1] obok nawrócenia duszpasterskiego, kulturowego i ekologicznego. Po stwierdzeniu, że aby znaleźć metody wspólnego podejmowania decyzji i odpowiadania na współczesne wyzwania, trzeba wzmac­niać kulturę dialogu i uczyć się wzajemnego wysłuchiwania siebie, padają mocne słowa: „Koniecznie trzeba […] podejmować działa­nia celem przełamywania klerykalizmu i arbitralnie narzucanych decyzji” (pkt 88). Zaraz potem stwierdza się, że nie można być Ko­ściołem, ignorując zmysł wiary, sensus fidei całego Ludu Bożego, jak zwykło się w eklezjalnym słownictwie określać wspólnotę Ko­ścioła, obejmującą nie tylko duchownych, biskupów i papieża, ale także wiernych świeckich.

To właśnie pojęcie Ludu Bożego, które stało się jednym z ulubionych określeń II Soboru Watykańskiego, wraca znów silnie przy rozwa­żaniach o synodalności. Podejmuje się przy tej okazji ponownie na­mysł nad tym, co do pojmowania roli świeckich wniosła godność kapłaństwa powszechnego, którą obdarzeni są wszyscy ochrzcze­ni, a o której mowa w soborowej konstytucji Lumen gentium. Do odmieniania wyrażenia „kapłaństwo powszechne” przez wszystkie przypadki zdążyliśmy już przywyknąć, zgadzając się przy tym na to, że de facto gros spraw zostało w Kościele ułożonych po staremu. Termin ten wykorzystywany jest nierzadko jako klajster na usta tych, którzy usiłują wskazać, że świecki w Kościele postrzeganym na sposób hierarchiczny pozostaje nikim, nie ma z reguły żadnej mocy wpływania na eklezjalną rzeczywistość w wymiarze innym niż duchowy rozwój osobisty. Człowiek taki usłyszy: „Ależ o czym mówisz? Czy nie słyszałeś o kapłaństwie powszechnym?”.

Tymczasem kierunek, który myśli Kościoła nadał obecnie papież Franciszek, pozwala mieć nadzieję, że „przewrót kopernikański”, jak nazywano zmiany wniesione przez konstytucję Lumen gen­tium, zacznie funkcjonować w praktyce, a nie tylko na papierze. Z synodalności Franciszek uczynił jedno z głównych haseł swojego pontyfikatu. Wiadomo już, że właśnie ona będzie tematem obrad synodu biskupiego w 2022 roku.

Nasza podróż jest otwarta

Czym jest owa synodalność? Jak powiedzieć o tym najkrócej, bez kościelnej nowomowy? Pytanie o pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi nam do głowy w związku ze słowem „synodalność”, padło podczas spotkania Sisters Empowering Women „Głos kobiet na drodze synodalnej”, zorganizowanego online 26 marca 2021 roku przez Międzynarodową Unię Przełożonych Generalnych w Rzymie[2]. Zadała je podczas swojego wystąpienia s. Nathalie Becquart, podsekretarz Synodu Biskupów, pierwsza kobieta posiadająca prawo głosu w Synodzie Biskupów. Swoją drogą już powołanie jej przez Franciszka do tej funkcji było odczytywane jako istotny znak wskazujący kierunek przemian w duchu soborowości – nowość związana jest tu oczywiście z płcią. Tak komentatorzy, jak i sama s. Becquart zwracali przy tej okazji uwagę na potrzebę włączania ko­biet w proces decyzyjny w Kościele i konieczność odejścia od mo­delu sklerykalizowanego. Temu właśnie służyć ma synodalność.

Wróćmy jednak do pytania o skojarzenia zadanego przez s. Becqu­art. Wśród odpowiedzi udzielonych przez uczestniczki spotkania pojawiły się: dialog, relacje, słuchanie, interakcja, wspólne podą­żanie, zmiana. Widać było, że pojęcie synodalności nie jest dla nich nowe – te hasłowe, skrótowe ujęcia dobrze oddawały myśl przekazywaną przez Franciszka. W kluczowym dla tego tematu przemówieniu wygłoszonym 17 października 2015 roku z okazji pięćdziesiątej rocznicy istnienia Synodu Biskupów papież przypomniał znaczenie słowa „synod” (z greki: „iść wspólnie”). Chodzi więc o „podążanie razem – świeckich, pasterzy, biskupa Rzymu”[3]. Siostra Becquart w ten sposób rozwijała rozumienie tego obrazu: „Nasza podróż nie jest zdefiniowana, zamknięta. Jest otwarta, nie możemy wszystkiego zaprogramować na początku. Musimy mieć nadzieję i zaufanie do Ducha Świętego, który nas prowadzi. Mu­simy zaakceptować to, że On mówi w sposób wolny”.

Za wiele czy wciąż zbyt mało?

W tym miejscu trzeba nadmienić, że rozeznawanie, czy dany kie­runek myśli i działań uznać należy za efekt wsłuchiwania się w słowa Ducha Świętego, czy przeciwnie – za skręt na manowce, jest w Kościele punktem zapalnym. Przykładu dostarcza obecna sytu­acja w Kościele niemieckim, w którym rozpoczynając drogę syno­dalną, przyjęto, że odbędzie się ona z udziałem gremiów świeckich i ekspertów zewnętrznych, a wśród tematów pojawiły się: podział władzy w Kościele, zmiany w etyce seksualnej i możliwość zwięk­szenia roli kobiet. Przez jednych witane jest to z entuzjazmem, a przez innych postrzegane jako zaczątek schizmy.

Niewątpliwie, gdy do głosu zostaną dopuszczeni wierni świeccy, i to nie tylko ci, którzy ulegli mentalności klerykalnej, musi się to przełożyć nie tylko na dobór zagadnień, ale także na sposób mówienia o nich. Franciszek najwyraźniej jest świadom tego, że synodalność wprowadzi Kościół na nieprzetarte ścieżki. We wspomnianym już przemówieniu z 2015 roku zauważył, że ze względu na zmysł wiary Ludu Bożego niewłaściwe jest sztywne rozdzielanie Kościoła nauczającego (Ecclesia docens) od Kościoła nauczanego, słuchającego (Ecc­lesia discens), ponieważ „także owczarnia «ma nosa», co pozwala jej rozeznawać nowe drogi, jakie Pan otwiera przed Kościołem”. Przy­pomniał także zasadę funkcjonującą w Kościele pierwszych wie­ków: Quod omnes tangit ab omnibus tractari debet – co wszystkich dotyka, powinno być przez wszystkich omówione i zaaprobowane.

Z drugiej strony Franciszek zaznacza, że nie chodzi tu o dowolność zmiany nauczania. Po fragmencie poświęconym słuchaniu ludu dodaje także słowa o słuchaniu pasterzy: „Za pośrednictwem ojców synodalnych biskupi działają jako autentyczni stróże, interpretatorzy i świadkowie wiary całego Kościoła, którą powinni umieć z rozwagą odróżniać od często zmieniających się nurtów opinii publicznej”. W końcu zaś gwarancją jedności i zgodności z wolą Boga, Ewangelią i Tradycją ma być słuchanie Biskupa Rzymu.

Choć wszystko to według słów Franciszka ma nie przekreślać wol­ności i choć ojcowie synodalni zostają przez niego wezwani do „słu­chania ludu, aż po odkrycie w nim tego, do czego wzywa nas Bóg”, fragment ten może studzić nadzieje tych, którzy liczyli na osiągnię­cie pełnej równości. Franciszek wprawdzie przedstawia odnowione spojrzenie na hierarchię, przywołując obraz odwróconej piramidy, w której wierzchołek znajduje się poniżej podstawy, jako że sprawujący władzę są sługami, najmniejszymi ze wszystkich. Wciąż jed­nak podział na strefy wyświęconych i świeckich rysuje się wyraźnie.

Synodalność nad Wisłą

W sytuacji pełnego wzajemnego zaufania nie stanowiłoby to pro­blemu. Obecnie jednak, między innymi w związku z ujawnieniem skandalu pedofilii w Kościele oraz nie mniejszego skandalu kry­cia sprawców przez przełożonych, zaufanie to pikuje w dół. Coraz częściej mówi się o błędzie w samej strukturze Kościoła, nie do na­prawienia przez tych, którzy są w tym systemie uwiązani różnego typu zależnościami. Stąd przynajmniej w części świeckich nara­sta poczucie, że konieczny jest ich większy niż dotąd wpływ na los Kościoła, i to wpływ niezapośredniczony.

Otwarcie mówią o tym między innymi osoby zaangażowane w Kongres Katoliczek i Katolików, które w swojej deklaracji programowej piszą: „Nasze dys­kusje wychodzą od przekonania, że kościelny model relacji władzy może być oparty na zasadzie partnerskiego dialogu […]. Istotną uwagę zamierzamy poświęcić tematowi dominacji władzy sprawo­wanej w Kościele przez osoby duchowne. Szczególnie interesuje nas przewaga jej siły, jaką dysponują kościelni hierarchowie wobec niewielkiej sprawczości milionów świeckich kobiet i mężczyzn, uprawnionych do współdecydowania o teraźniejszości i przy­szłości Kościoła na mocy powszechnego kapłaństwa wiernych”[4]. Na polskim gruncie dostrzec można dodatkowo problem z uchwy­ceniem pojęcia synodalności w całej jego pełni. Analizując jego re­cepcję w naszym kraju, ks. Krzysztof Patejuk zauważył, że jeśli nie jest ono przez biskupów pomijane milczeniem, to rozumiane jest w sposób zawężony właśnie do samego grona biskupów, a więc w istocie pojmowane jako synonim kolegialności[5].

Nawrócenie synodalne jest w toku, z wielką liczbą niewiado­mych… Być może jeden z jego bolesnych, ale koniecznych etapów można by roboczo nazwać nawróceniem antyklerykalnym. W koń­cu nie kto inny niż Franciszek klerykalizm uznał za perwersję[6].

Przypisy
[1] Por. Dokument końcowy Synodu dla Amazonii [polskie tłumaczenie], za: ‹https://misyjne.pl›.
[2] Zapis wideo ze spotkania dostępny jest w serwisie YouTube: ‹https://www. youtube.com/watch?v=03i4_vcmFqc›.
[3] Por. „Synodalność” konstytutywnym wymiarem Kościoła, za: ‹https://opoka.org.pl›.
[4] Por. Deklaracja programowa Kongresu Katoliczek i Katolików, za: ‹https://kongreskk.pl›.
[5] Por. K. Patejuk, Rewolucja synodalna papieża Franciszka, za: ‹https://wiez.pl›.
[6] Por. Papież: Klerykalizm to perwersja, za: ‹https://kosciol.wiara.pl›.