Pieśń o św. Krzyżu jest utworem anonimowym. Można jednak domniemywać, że nieznany autor był rycerzem oraz że pieśń przeznaczona była dla rycerzy.
Śpiewanie Kościoła św. Krześciańskiego o świętym Krzyżu. Jako tę Pańskiego zwycięstwa chorągiew na pierwszym potkaniu witać mamy zostało wydane w Krakowie w 1558 roku w drukarni Mateusza Siebeneichera. W pieśni występują liczne archaizmy, które wskazują, że powstała ona wcześniej.
Pieśń o św. Krzyżu składa się z dwudziestu zwrotek. Pierwsza i druga zwrotka mają zapożyczenia z ósmej i dziesiątej zwrotki hymnu św. Wenancjusza Fortunata Pange lingua gloriosi (Sław, języku, bój chwalebny), później następuje swobodny i skrócony opis męki Pańskiej według św. Jana. Kolejno pieśń mówi o życiu ludzkim, a następnie o powtórnym przyjściu Jezusa i Sądzie Ostatecznym. Zakończenie pieśni odwołuje się do wspomnianego hymnu św. Wenancjusza.
Krzyżu święty i chwalebny,
Drzewo przenajszlachetniejsze,
Liście miłe, kwiecie piękne,
Gałązki wdzięcznie rozwieszone,
Owoc słodki a wyborny,
W sadach, na całym świecie nie ma takiego.
Tyś samo jedno godne było,
Królaś i Pana nosiło,
Drogą krwią wszędy skropione,
Jakby perłami wysadzane,
Jako purpura czerwone;
Miło na cię patrzenie.
Poznaj z bólem Pana swego,
Ratuj, skłoń się do niego,
Ręce, nogi przewiercili,
Ciągnąc, żyły w nim porwali,
Jako strunę rozciągnęli,
Wszystkie kości w nim zliczyli.
Nago Pana zawiesili,
Między łotry postawili,
Niektórzy u jego stóp grali w kości,
A wszyscy się z niego śmiali.
Nie na ziemi i nie w niebie,
Wszystka w tobie nadzieja.
Wszyscy Pana odbieżeli,
Co innego mu obiecywali.
Z żalu woła: Boże!
Wszystkie siły w nim ustały.
Skłoń gałązki, rozluźnij naciągnięte członki,
Przysłuż się swemu Królowi.
Jako uczy, tako czyni:
Za swe katy Ojca prosi,
Które widzi; z góry krzyczy,
Czy taki ból widzieli.
Ulży ciału, sfolguj Panu,
Wyrozumiej jego bólu.
Oczy płaczą, Matkę widzą,
Wielki jej smutek obaczą.
Janowi ją jest polecił,
Aby jej jako Matce służył,
O swą boleść już nic nie dbał,
O Matkę się tylko starał [...]
Pan gdy konał, głośno wołał,
Ducha Ojcowi polecał,
Jednak Panu nie wierzyli,
Bok szeroko otworzyli;
Wiedzieli, że tam jest trochę krwi,
I tę wszystką wytoczyli.
O miłości bez litości!
W tej jacy Pan nie ma umiaru.
Kto słyszał, kto tak miłował,
Aby siebie nie żałował,
Za nieprzyjaciele umarł,
Wszystek się miłością stał. [...]
A cóż, bracia, czynić chcemy?
Dobrze, o tymże gadajmy,
Podziękujmy Panu za łaskę,
Złości nasze opłakujmy,
Grzechu także nienawidźmy,
Cnoty z Panem miłujmy.
Jest co adorować,
Tego się nie chcą nauczyć.
Dlaczego tak umarł Pan, nie wiemy
I Pismo opacznie tłumaczymy;
Grzechy w cnoty obracamy,
Pana znowu krzyżujemy.
Pan nam z krzyżem teraz wadzi,
Wielki pokój ten to czyni,
Diabli przed nim uciekają,
Dziś nie ujdą cało.
Słońce patrzyć w to nie mogło,
Nowe to w Polszcze zuchwalstwo.
Wiarę tylko udajemy,
Z diabły tym za równe mamy.
Łotrem onym się cieszymy,
Ale z nim cierpieć nie chcemy.
Radzę, Panu raczej wierzmy,
Wiarę w cnotę przystroimy.
Ciasną furtkę w niebie mamy:
Pan tam przyszedł aż przez rany,
Święci ledwie się wcisnęli,
Inni stracili skóry,
Weseląc się, pijąc, tam być chcemy,
Doprawdy się tak zawiedziemy.
Tymże krzyżem tu bojujmy,
Pański znak szanujmy;
Tym Pan diabła jest zwyciężył,
Że swój krzyż zawiesił;
Z nieba, z góry też wywiesi
I pod tymże będziemy sądzeni.
Panie Chryste, toć nas martwi;
Przyjdziesz nam w obłokach srodze.
Trąby grzmią, gwiazdy spadną,
Niebem, ziemią zatrzęsą;
Tymi strachy świat ten zadrży,
A kto tę trwogę wytrzyma?
Dobry ledwo zbawion będzie,
A zły kędy się podzieje?
Z tego względu prosim, Kryste,
Nie patrz na nasze złe czyny;
W łasce twej nadzieję mamy.
Do tejże apelujemy.
Spójrz na twarz, na swe rany
Godne czci, zapomnij, daruj wszystko,
Coś tak drogo gardłem kupił,
Aby nas diabeł nie męczył,
Pod tą chorągwią w niebo weszli,
Ciebie na wieki chwalili. Amen.
Za: J. Nowak-Dłużewski (red.), Polskie pieśni pasyjne, t. I, Warszawa 1977, s. 174-176.
Wybrał i opracował Jerzy Lech Kontkowski SJ.